Plica polonica CM UJ. Polski kołtun cudzym bełkotem zachwycony Maciej Rybiński 29-01-2008, ostatnia aktualizacja 29-01-2008 07:00 Dulscy się wyemancypowali. Na półce zamiast Biblii i książki kucharskiej …Więcej
Plica polonica CM UJ.

Polski kołtun cudzym bełkotem zachwycony
Maciej Rybiński 29-01-2008, ostatnia aktualizacja 29-01-2008 07:00

Dulscy się wyemancypowali. Na półce zamiast Biblii i książki kucharskiej stoi Masłowska, dzieła wszystkie Grossa, „Idąc rakiem” Grassa, którego Dulscy z roztargnienia wzięli za Grossa (a może odwrotnie) – pisze felietonista
Dulscy wybili się na nowoczesność. Poszli z duchem czasu. Zdjęli pluszowe kotary, otomany i kanapy odesłali do Torunia razem z moherowymi beretami.Przebili ściany salonu do kuchni, a nawet do klozetu. Bogoojczyźniane oleodruki, Kościuszkę pod Racławicami i Matkę Boską z księdzem Skorupką pod Radzyminem wynieśli na śmietnik i przywalili „Słonecznikami” van Gogha. Powiesili w to miejsce „Penisa na skrzyżowaniu”, „Bolesną menstruację 15” i Marilyn Monroe Andy’ego Warhola.

Świeży odór z Europy

Meble są szklane, plastikowe i powalające. Na półce zamiast Biblii, książki kucharskiej i telefonicznej stoi Masłowska, dzieła wszystkie Grossa, „Idąc rakiem” Grassa, którego Dulscy z roztargnienia wzięli za Grossa (a może odwrotnie) i podręczniki dietetyczne. Wywietrzono zatęchły smród rodzimy, otwarto szeroko okna, dzięki czemu do strasznych mieszkań, w których do niedawna mieszkali straszni mieszczanie, dociera każdy świeży odór ze świata i Europy. Na szczęście na gzymsie sztucznego kominka palą się hinduskie kadzidełka.
Postęp jest nieunikniony. Pani Aniela Dulska z domu Chomicka się zliftowała, bywa na rautach i wernisażach. Papla o globalizacji (wchodzę w Paryżu do „Tour d’Argent”, a tam sami Murzyni, biali są tylko kelnerzy...), o polityce (ten Tusk taki przystojny, i tak arystokratycznie nie wymawia r, nie to, co Kaczyński...), o sztuce (to bardzo realistyczny obraz, widziałam kiedyś wypadek samochodowy jak facetowi wypłynęło oko, zupełnie tak samo...), o beau mondzie (Timberlake się związał z gwiazdą porno, a u nas ciągle zadupie, tylko Doda i Majdan, wstyd...). Dulska jest feministką i domaga się powszechnego prawa do aborcji na żądanie, ze względów ideowych i praktycznych, odkąd Zbyszek zmajstrował bachora kuchcie i musi płacić alimenty.

Spalić IPN

Pan Felicjan Dulski nie chodzi już na spacer dookoła stołu. Teraz leży pod stołem i uprawia tam dla zdrowia feng shui, medytację i yogę. Zbliża się już albo do doskonałości, albo do obłędu. Odzyskał mowę i peroruje przez komórkę z kolegami z urzędu. Lubi politykować. Nie wolno drażnić Rosji. Co sobie ci Amerykanie wyobrażają, że kim my jesteśmy.
Korupcję należy oczywiście zwalczać, ale z umiarem, aby nikogo nie skrzywdzić. Spalić IPN. Trzeba zrobić porządek w mediach. Co sobie o nas Europa pomyśli. Jest zwolennikiem konstytucji europejskiej, a zwłaszcza Karty praw podstawowych, bo wierzy, że dzięki niej będzie miał prawo dostawać od żony większe kieszonkowe i jak w drugiej Irlandii, będzie mógł wypić drugiego guinnessa.
Zbyszek spoważniał i przestał się lampartować. Czyta Żiżka w oryginale i chodzi na odczyty Adama Michnika w Auditorium Maximum. Chciał bronić demokracji przed bydłem nawet na barykadach, ale demokracja obroniła się sama, więc teraz zamierza w niej uczestniczyć, tylko jeszcze nie wie, gdzie; w służbach specjalnych, w dyplomacji czy w Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa.
Kalkuluje, ale matka popycha go w stronę Komisji Europejskiej, bo – jak mówi – przyjaciele ją zapewnili, że tam szatniarz ma więcej niż u nas minister. Najmniej z rodziny Dulskich zmieniła się Mela – nadal jest chorowita i anemiczna, leży całymi dniami w łóżku rozczochrana i zaniedbana, tylko raz na tydzień pisze do „Wysokich obcasów” artykuł o walce płci. Pomogła siostrze Hesi przyznać się publicznie do aborcji i bycia lesbijką.

Hymn do mimikry

Kuchta Dulskich zabrała bękarta i pojechała do Londynu na zmywak. Tęskni. Co dzień wychodzi nad brzeg Tamizy i wypatruje znaków z Polski, czy już cud nastąpił i można wracać, czy poczekać, aż duch odniesie zwycięstwo nad materią. Jej matka chrzestna, Juliasiewiczowa, została posłanką i gwiazdą telewizyjnych talk-show, gdzie wykłóca się i użera z każdym o wszystko, jak kiedyś z Dulską o pieniądze. Przyznają jej talent polityczny i wróżą wielką przyszłość.
Dulscy się wyemancypowali, unowocześnili, przygładzili sobie i wyperfumowali kołtun europejską wodą życia „Soir de pisoir”. Wyszli na świat. Już się nie muszą ukrywać. Już się nie muszą bać kruchty ani wstydzić obmowy. Mogą być sobą. Kabotyństwo jest dziś wartością najwyżej notowaną w hierarchii, kołtun można obnosić z dumą, bo jest światowy, globalny i zagraniczny. Szeroką falą płynie do nas, przez Paryż i Berlin z kampusów Wschodniego Wybrzeża Ameryki intelektualna piana, przeżuwana, trawiona i wydalana jak nawóz pod przyszłą szczęśliwość powszechną.Setki, a może tysiące publicystów piszą jeden niekończący się tekst, hymn do snobizmu i mimikry, którego jedynym celem jest zaznaczenie własnej przynależności. Do świata, do nowoczesności, do postępu. Wchodzimy w ten świat lekko, łatwo i przyjemnie, bo bez własnego bagażu, zostawionego na peronie we Włoszczowie, bez garbu doświadczeń własnych, których pamiętać nie wypada i bez godności, wstydliwie ukrytej w piwnicy domu Dulskich, pod węglem i kartoflami.

W zachwycie nad cudzym bełkotem

Kołtun ufryzowany modnym frazesem postępowym nie przestaje być kołtunem. Półgłówkom od tego głowa puchnie monstrualnie, ale nie staje się wcale głową. Dureń wyzbyty nawyku i konsekwentnie pozbawiany odwagi do samodzielnego myślenia pozostaje zatopiony w zachwycie nad cudzym bełkotem jak owad w bursztynie. Na zawsze.
Dulscy, którzy strząsnęli z siebie kurz i pajęczynę tradycji, nie przestali być przez to eksponentami dulszczyzny. Mają tylko kołtuńskie łby wetknięte do innego, nowego kąta. Śmierdzą inaczej, mniej swojsko, ale jednak śmierdzą. Bo cóż to za życie bez dyskretnego choćby smrodku konwenansu, zwanego dziś poprawnością polityczną, zwłaszcza jeśli i konwenans, i smrodek są światowe.
Ponieważ na pana Felicjana Dulskiego nie można już liczyć, to sam westchnę z cicha – a bodajby was wszystkich diabli wzięli.
za: www.rp.pl/artykul/87912.html
amor_victorious
amor_victorious
Latina
was ist das denn???